wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 13: "Och, Kate, Kate, Kate..."

    Szłam na fizykę, gdy zatrzymała mnie zdyszana Sophie.
- Hej! Głucha jesteś to idź do laryngologa! - rzuciła ze złością. - Drę się na pół korytarza, a ty nic!
- Przepraszam, Soph. Zamyśliłam się.
    Przystanęłam, żeby dziewczyna mogła odetchnąć. Naprawdę byłam, aż tak zamyślona, że jej nie słyszałam? Ale co się dziwić. Mieszkam z pięcioma wariatami. Przy nich nie ma jak spokojnie pomyśleć, bo w każdej wolnej chwili coś odwalają. Ale było by bez tego nudno. 
- Jak ci się żyję z pięcioma chłopakami pod jednym dachem? - spytała.
- Czasem jak w zoo, czasem jak w cywilizowanym świecie, a czasem bardzo niezręcznie. - stwierdziłam ze wzruszeniem ramion.
- Dlaczego niezręcznie? - spojrzała na mnie niezrozumiałym wzrokiem. Rzuciłam jej poirytowane spojrzenie.
- A jak myślisz?
- Aaa...! - Bee...! W końcu załapała. - Ok, Nie wnikam w szczegóły. Co chcesz na urodziny?
- Pracę. - westchnęłam. Albo kasę. A najlepiej i jedno i drugie. Ej, tylko nie wygadaj się chłopakom, że za trzy dni mam urodziny! - rzuciłam ostrzegawczo.
- Dlaczego? Nie powiedziałaś im? - spytała zaskoczona.
- Nie, nie powiedziałam im, bo i tak już dużo dla mnie zrobili. Pozwolili mi ze sobą zamieszkać, uwalniając jednocześnie od rodziców pijaków. To najlepszy prezent jaki mogłam kiedykolwiek dostać.
- Prawda... - po błysku w jej oczach wiedziałam, że coś kombinuje, ale nie miałam siły myśleć, co to ona zamierza odpierdolić tym razem. - Przyjdziesz do nas dzisiaj? - zapytała Sophie z uśmiechem, zmieniając temat, gdy weszłyśmy do sali.
- Nie wiem. Muszę się jeszcze pouczyć do piątkowego testu z literatury. - powiedziałam, krzywiąc się lekko. Jest dopiero listopad, a już co drugi dzień mamy z czegoś test. - I mam jeszcze zajęcia w Domu Kultury o wpół do szóstej.
    Zajęłyśmy nasze stare miejsca i rozmawiając cicho ze sobą, czekałyśmy na dzwonek rozpoczynający jakże "zacną" lekcję, którą "niewątpliwie" była fizyka. Ach, jak ja uwielbiam ironię. 

    O trzeciej wróciłam do swojego tymczasowego domu. Czym zostałam przywitana? Nie, nie chlebem i solą. Bałaganem i bandą chłopaków oglądających mecz. Co chwila z ich ust wylatywały wszelkiej maści przekleństwa: "Kurwa, jak podajesz?! Ślepy jesteś?!", "O ja pierdolę, samobója pieprznął". Lubię piłkę nożną i oglądanie meczy, ale żeby siedzieć w takim burdelu, za przeproszeniem?! I że to ich niby nie rusza? Nie jestem pedantką, ale nawet umarlak by się w grobie przewrócił! Westchnęłam, ale nic nie powiedziałam. To, co mówiłam Sophie, było prawdą. Oni i tak dużo dla mnie zrobili. Także chyba raz mogłam ich wyręczyć w sprzątaniu, nie? Tak więc, wzięłam się do roboty i nim się obejrzałam, była za dwadzieścia piąta. Narobiłam się za pięciu! Spakowałam nuty, podręcznik od literatury, z którego miałam zamiar uczyć się w autobusie, nabazgrałam chłopcom wiadomość i poleciałam do autobusu.


    Ej, chłopaki! Co tu tak czysto? - spytał Harry, gdy mecz, który oglądaliśmy się skończył. Rozejrzeliśmy się dookoła. Rzeczywiście... Było tu tak czyściutko jak nigdy dotąd! Ostatnio dom tak wyglądał, gdy... się wprowadzaliśmy. Nie to, że nie sprzątaliśmy, bo zawsze panował u nas bałagan, tym bardziej, że ja jestem strasznym bałaganiarzem, o co Liam wiecznie się wścieka. Poszedłem do kuchni by wyjąc z lodówki jedną z moich przeuroczych marchewek, lecz zanim dotarłem do starej przyjaciółki Niall;a, na stole dostrzegłem kartkę:

Nigdy więcej nie będę sprzątała
waszego syfu! Nigdy, przenigdy!
Po nocach będą mnie prześladować
koszmary. Nie macie pojęcia,
co poznajdywałam w niektórych miejscach!
Ale do rzeczy. 
Pojechałam na zajęcia do 
Domu Kultury i wrócę o wpół do ósmej.
W lodówce macie obiad, który udało
mi się rano zrobić.
Niech Niall nie zje 
wszystkiego, bo ja
nie zdążyłam go nawet spróbować
a jak wrócę to będę głodna,
więc lepiej, żeby choć trochę
tego obiadu było :)

                              Całusy, Kat.

    A więc to jej robota! Ojej...
- Wiem, kto wyczyścił nam chatę! - wrzasnąłem na cały dom.
- Kto?! - odkrzyknął Zayn.
- Kat!
- Naprawdę?!
- Nie, na niby! - prychnąłem.
    Nagle zadzwonił mój telefon. No czy w końcu mogę wziąć tą marchewkę z lodówki?!
J: Halo?
S: Louis? Tu Sophie.
J: Hej, młoda! Co słychać w wielkim świecie?
S: Wiecie, kiedy Kate ma urodziny?
J: Nie... kiedy?
S: Dwudziestego trzeciego listopada.
J: Co?! Za trzy dni??! Ale dlaczego nam tego nie powiedziała?! I dlaczego ty mi dopiero teraz o tym mówisz?!
S: Bo uważa, że i tak dużo dla niej zrobiliście, pozwalając jej u siebie zamieszkać. Nie chce wam po prostu sprawiać wam kłopotu.
J: Och, Kate, Kate, Kate... Pomożesz nam urządzić dla niej przyjęcie niespodziankę? I musisz mi koniecznie powiedzieć, co możemy kupić Kat na te urodziny...


Wystraszyłam się Waszych gróźb... Nie no, żart. Miło mi się zrobiło jak przeczytałam Wasze komentarze. Jesteście naprawdę kochani. Kocham Was :)
Mam nadzieję, że rozdział się podobał, chociaż nie dzieje się w nim zbyt wiele... xP
8 komentarzy = Rozdział 14
Komentujcie, bo mam dla Was małą niespodziankę w czternastym rozdziale.
Jeszcze raz, naprawdę Was kocham i do zobaczenia niedługo! 

9 komentarzy :

  1. Kocham, kocham, kocham, kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!
    Nareszcie będzie biba XD
    Z niecierpliwością czekam nn, pozdrawiam i weny życzę! :3
    P.S. Pisałam już, że świetny wygląd bloga? *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział jest zarąbisty , czekam na kolejny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham kocham kocham to opowiadanie ♥ ♥ ♥
    ♥ Cudowny rozdział i czekam na tą niespodziankę w 14 rozdziale z niecierpliwością *.* ♥
    ♥ Świetny wygląd bloga :D Dawno mmie tu nie było xD ♥
    Pozdrawiam i życzę wenyyyyyyyyy ♥ ♥ ♥
    Julka :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuper :D mieszkać z 5 facetami i mieć czysto to cud ! XD i nie dziwię się że połapali się dopiero po meczu że jest czysto xD jestem ciekawa tej niespodzianki... :p

    OdpowiedzUsuń