piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 25: "Nie lituj się nade mną."

     Wróciliśmy w dzień urodzin Liama. Teraz zrozumieliśmy, że nasze postępowanie było złe i mocno nim zraniliśmy Kat i Sophie. Ale, do cholery, baliśmy się, że któryś z nas wygada, że chcę się oświadczyć mojej dziewczynie! W końcu my jesteśmy takimi gadułami... Niektórzy na pewno myślą, że to głupota, oświadczać się teraz, bo krótko ze sobą jesteśmy, ale ja jestem pewien czego chcę. A chcę spędzić resztę swojego życia z Kate. Długo się nad tym zastanawiałem, rozmawiałem o tym nawet z Harrym. I dlatego też przyjechaliśmy wcześniej niż planowaliśmy. Sophie mnie uprzedziła, żebym nie przychodził bez najpiękniejszego pierścionka na świecie, dlatego wydałem całą kasę, jaką wtedy miałem przy sobie, i kupiłem czterokaratowy pierścionek, którego oczkiem był szmaragd, kolorem przypominający oczy Kat.
     Gdy tylko wyszliśmy z lotniska, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, było wzięcie taksówki, żeby pojechać do mieszkania dziewczyn. Przez całą drogę ręce mi się pociły, a małe, czarne, satynowe pudełeczko w mojej kieszeni, zdawało się wypalać w mojej nodze dziurę. Denerwowałem się jak cholera. Miałem nadzieję, że się zgodzi albo przynajmniej nie skreśli mnie już na starcie i da mi szansę. Gdy dojechaliśmy już na miejsce, zapłaciłem taksówkarzowi i pobiegłem do mieszkania. Zapukałem dwa razy i ze zniecierpliwieniem przestąpiłem z nogi na nogę. W końcu, po dwóch długich minutach, otworzyła mi Sophie. 
- Jest w salonie. - rzuciła cicho, aczkolwiek chłodno i wycofała się do kuchni. Chyba dalej była na nas wściekła. Ale to nie było w tej chwili najważniejsze. Poszedłem cicho do salonu, w którym siedziała Kat i oglądała Glee. Czyli jest źle i to bardzo. Kat ogląda Glee tylko wtedy, gdy złapie naprawdę okropnego doła.
     Wziąłem krótki wdech i niepewnie wszedłem do pomieszczenia. Na drżących nogach podszedłem do kanapy, na której siedziała dziewczyna.
- Kat... - zacząłem cichutko. Nastolatka drgnęła, wyrwana z letargu i spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
- Niall? Co ty tu robisz? - spytała martwym głosem. Przełknąłem nerwowo gulę, która ni z tego ni z owego pojawiła się w moim gardle.
- Musimy porozmawiać. Chciałbym od razu poprosić Cię abyś nie przerywała mi tego co mam Ci do powiedzenia. Zgoda?
- Dobra, ale streszczaj się - odpowiedziała obojętnie.
- Od samego początku byłaś dla mnie kimś wyjątkowym. Jedyną i niepowtarzalną dziewczyną. Po zobaczeniu Ciebie od razu wiedziałem, że będziesz tą jedyną. Tą, która będzie przy mnie, nieważne co się stanie, tą która nie pytając o powód mojego smutku, będzie mnie pocieszać.Tą która zawsze będzie czekać na mnie w domu gdy będę wracał z trasy. Tą która wychowa moje dzieci i będzie nosić moje nazwisko. Więc Kat ... - wziąłem głęboki wdech, czując jak przejmuje mnie powoli strach. Och, nie mogę teraz przestać! Zbyt daleko to wszystko zabrnęło, pomyślałem. Uklęknąłem na prawe kolano i wyjąłem z kieszeni małe, czarne, satynowe pudełeczko i otworzyłem je. - Katherine Styles, kocham Cię i byłbym najszczęśliwszą osobą na świecie, gdybyś uczyniła mi ten zaszczyt i została moją żoną. 
     Siedzieliśmy tak w pełnej napięcia ciszy, wpatrując się w siebie nawzajem. Z każdą chwilą, przedłużającą nasze milczenie, czułem, jak ogarnia mnie coraz większy niepokój. Z zapartym tchem obserwowałem uczucia przelatującego przez jej twarz, jednak przewijały się zbyt szybko, bym mógł wszystkie rozpoznać. Dłonie pociły mi się bardziej niż kiedykolwiek i czułem, że za chwilę wypuszczę z rąk pudełeczko z pierścionkiem, gdy nagle Kat gwałtownie wstała, odpychając mnie. Spojrzała na mnie chłodnym, prawie tak lodowatym jak śniegi Arktyki, wzrokiem, od którego przeszyły mnie dreszcze.
- Nie lituj się nade mną. - ton jej głosu równał się z chłodem jej spojrzenia. 
     Nie wiedziałem co o tym myśleć. Czy ona sobie ze mnie żartuje? To nie może dziać sie na prawdę. Ja się jej oświadczam a ona myśli,że robię to z litości? Jest w grubym błędzie.
- Jakie "lituj", do cholery jasnej? Czy ty myślisz, że gdyby mi nie zależało litowałbym się nad tobą? - zapytałem. Targały mną różne emocje.
- A co niby nie? To chyba nie jest normalne, że po tym jak zerwaliśmy ty przychodzisz i oświadczasz mi się. Co mam innego pomyśleć?
- Wysłuchaj mnie. Proszę .- byłem tak cholernie zdesperowany, że nie wiedziałem co nawet mam powiedzieć, ale musiałem coś zrobić. Nie mogę jej stracić. - Nie odzywałem się do Ciebie bo nie chciałem Ci nic powiedzieć. Wiesz, że jestem straszną gadułą. A to tylko byłaby kwestia czasu jakbym się wygadał. Chłopacy to jeszcze bardziej są gadatliwi. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że nie będziemy się odzywać. Chciałem zrobić to inaczej. Zabrać Cię do Paryża i oświadczyć się na wieży Eiffela, dać Ci milion białych róż, wypić dobre czerwone wino przy grze na skrzypcach. A teraz szlak jasny wszystko trafił. Jestem tutaj i chcę abyś wiedziała, że kocham Cię bardziej niż całe jedzenie na całym świecie. Jesteś mi potrzebna jak powietrze. To ty właśnie jesteś moim powietrzem. Oświadczam Ci się dlatego,że Cię kocham nie z litości. Zrozum to.
     Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami, w których odbijało się niezdecydowanie. Wahała się i to było po niej widać. W końcu, po wielu minutach milczenia, pokręciła głową i wyszeptała:
- Nie... ja... muszę to... przemyśleć... Przepraszam. - po czym wybiegła z salonu.
     Przynajmniej nie powiedziała "nie". Ale również nie powiedziała "tak". To wahanie, które chwilę wcześniej dostrzegłem, dało mi jednak nadzieję. 


     Byłam w niemałym szoku, gdy Niall poprosił mnie o rękę. I byłam też pewna, że robi to albo z wyrzutów sumienia albo z litości. Pewnie go po prostu sumienie ruszyło i tyle. Cały czas siedziałam w swoim pokoju, grając na gitarze, którą dostałam właśnie od niego nawiasem mówiąc, i pisząc piosenkę. Próbowałam przelać wszystkie swoje uczucia na papier i na początku nawet nie zauważałam co piszę.

Without you, I'm so sad.
When you're not next to me.
I feel so lonely.
You don't realize what I feel right now
But you know that I love you.
You are my whole life
You're my sun in the sky,
My star twinkling merrily.
You're my air which I need to breathe
You are my heart
What beats and love.
You are my soul
What feels and misses.
If you disappear,
Nothing will be the same.
Everything fades and loses sense.
Without you, I don't exist.
That's why I need you
Here, now and forever.

     Ale... może jednak nie kierował się sumieniem tylko... miłością? I dlatego nie dzwonił? Bo bał się, że niechcący wygada, tak jak powiedział? A Harry? Mógł chociaż zadzwonić do Sophie, ona na pewno by nie wygadała i nie cierpiała by, tak jak ja. Nie wiem, ja już tego nie ogarniam. 
     Wieczorem, w końcu, głód wypędził mnie z pokoju do kuchni. Od rana nic nie jadłam, co było moim takim osobistym rekordem w niejedzeniu. Ale nieważne. Zrobiłam sobie górę kanapek i już miałam wrócić do siebie, gdy zatrzymał mnie smutny, dziecięcy głos.
- Kat?
     W wejściu stała Merrie ze smutnym wyrazem twarzy.
- Coś się stało, kochanie? - uśmiechnęłam się do niej słabo.
- Dlaczego jesteś taka smutna?
- Och, Merrie. Wcale nie jestem smutna! Raczej... zamyślona. Przepraszam, że się tobą nie zajęłam dzisiaj, ale musiałam sobie trochę pomyśleć w samotności.
     Muszę się wziąć w garść. Muszę się przecież zająć Merrie! Wychować ją najlepiej jak umiem i być przy niej. A jeżeli chodzi o Niall'a... Kocham go. I... chyba... nie, na pewno dam mu szansę. Jeżeli będzie mnie chciał jeszcze po tym, co mu wczoraj odwaliłam.


Ok, najpierw bardzo, ale to bardzo ważna sprawa! Looooolu, ten rozdział jest w całości dla Ciebie. Za to, że jako jedyna chciałaś poświęcić swój czas i mi pomóc. Kocham Cię, dziewczyno! :P. Piosenka, którą tu przeczytaliście, również jest autorstwa Looooolu, tylko ja dodałam coś od siebie i przetłumaczyłam ją na angielski, nie twierdzę, że perfekcyjnie, ale starałam się jak mogłam. Oczywiście również zareklamuję tu pewien blog: http://niall-hooran-fan-fiction.blogspot.com/ ( to już się chyba stanie rutyną xP). Oczywiście jest to blog Tej, która pomagała mi przy tym rozdziale. Wejdźcie tam i pozostawcie po sobie ślad w postaci komentarza, choćby głupiego "Super". To jest bardzo ważne dla mnie i dla Niej, a przede wszystkim dla Niej. 
Ok, a teraz z innej beczki. Życzcie mi powodzenia, bo w środę jadę na zawody pływackie "dumnie" reprezentować szkołę :P
16 komentarzy = Rozdział 25
I oczywiście dziękuję za aż 22 komentarze pod poprzednim rozdziałem. Jesteście wspaniali :*
Do następnego razu!
Kat xx.

20 komentarzy :

  1. awwww. ♥ Kat kurde głupia babo popłakałam się przez Ciebie ! Dziękuję Ci bardzo !♥ Zawsze możesz na mnie liczyć. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rycz, głupia, bo ja też się popłaczę!
      Jak ktoś płacze, to ja od razu zaczynam też płakać, co jest głupie i uciążliwe, więc nie rycz! :P
      I nawzajem :)

      Usuń
  2. Wspaniały jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. kochamy cię <3

    OdpowiedzUsuń
  4. czekamy na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. o mój bosz <3 kocham tego bloga i czekam na next rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ile częśći przewidujesz ??

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. hfgbdif <3. mam nadzieję że Kat się zgodzi :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kat sie zgodzi pobiorą się i bd żyli długo i szczęśliwie z dwójką dzieci *.* <3 boskie

    OdpowiedzUsuń
  10. jeszcze tylko dwa komy aww ludzie komętować <3

    OdpowiedzUsuń
  11. zajebisty dalej

    OdpowiedzUsuń
  12. mmmm <3 czekam na next ;) kocham to ;33
    //Mrs.Horan

    OdpowiedzUsuń
  13. Uuuuuu... *.* monolog Niall'a był poprostu genialny *.* gdyby faceci tacy byli... i Kat da szanse Niall'owi ! I to się liczy :D będą znowu razem :D wiiii :D

    OdpowiedzUsuń